Pierwsza refleksja po opublikowaniu informacji przez UMŁ o przeniesieniu Zielonego Expo na rok 2029: nieźle rozwija się ta impreza! Kolejne wyceny kosztów imprezy to 460 mln zł, 900 mln zł, a teraz 1,7 mld zł. Zadłużone na 3,6 mld zł miasto (prognoza na koniec 2020 roku) stać przecież na to… Zakładając nawet dofinansowanie z budżetu centralnego Zielone Expo znacząco zwiększy zadłużenie Łodzi, a więc w nadchodzących latach UMŁ głębiej sięgnie do kieszeni mieszkańców miasta.
Wojna o zieleń edycja 2020
W sobotę 12 września 2020 roku uczestniczyłem w tzw. konsultacjach społecznych organizowanych przez Urząd Miasta Łodzi dotyczących przyszłości łódzkiego ogrodu botanicznego. W spotkaniu uczestniczyło kilkadziesiąt osób zainteresowanych tym, co stanie się z ogrodem, stronę UMŁ reprezentował p. Maciej Riemer.
Jadąc na spotkanie zastanawiałem się nad celem jego zwołania. W warunkach polskich, kiedy tzw. konsultacje społeczne nie mają silnego umocowania w systemie prawnym chodzi najczęściej o to, że władze miasta chcą uzyskać poklask dla podejmowanych przez siebie działań, a więc są elementem politycznego PR-u. Istnieje jednakże druga możliwość, że konsultacje społeczne bywają organizowane wtedy, gdy władze chcą uzyskać autoryzację (niekoniecznie aprobatę) ze strony mieszkańców dla podejmowanych przez siebie kontrowersyjnych działań.
Łódź jest obecnie miastem ogromnie zadłużonym: planowane zadłużenie miasta na koniec 2020 roku ma wynosić ok. 3,6 mld zł. W trakcie spotkania przedstawiciele UMŁ nie przekazali jakichkolwiek informacji na temat źródeł finansowania ewentualnej modernizacji ogrodu botanicznego. W wypowiedzi p. naczelnik ogrodu p. dr Doroty Mańkowskiej pojawiła się za to informacja, która jak się wydaje wyjaśnia tę niejasność: w rozmowach z przedstawicielami władz Łodzi była informowana o możliwości zmniejszenia terenu ogrodu botanicznego, a konkretnie okrojenia go o zachodnią część.
Sądzę, że najgłębszym sensem organizowania konsultacji społecznych w sprawie ogrodu botanicznego wygenerowanie popytu społecznego na modyfikacje w strukturze ogrodu, a następnie sfinansowanie go sprzedażą części jego terenu. Uczestnicy spotkania opowiadali się zasadniczo za zachowaniem obecnego stanu ze względu na specyfikę ogrodu, wskazywali na modernizacje, które można osiągnąć niewielkim nakładem inwestycyjnym, np. instalację toalet. Ze wszystkich wypowiedzi wynikał brak zgody na komercjalizację przestrzeni ogrodu botanicznego.
W tle dyskusji o przyszłości łódzkiego ogrodu botanicznego pojawia się również sprawa nieprzedłużenia umowy najmu z firmą ogrodniczą „Tracz”, która posiada punkt sprzedaży roślin zlokalizowany przy wejściu do ogrodu od strony ulicy Retkińskiej. Profil sprzedaży firmy jest dobrze dopasowany do zapotrzebowania na rośliny osób odwiedzających ogród, a wedle słów jego pracowników po wprowadzeniu się tej firmy ustały kradzieże roślin.
Aby zrozumieć, o co chodzi naprawdę w tych konsultacjach każdy mieszkaniec Łodzi powinien usłyszeć od przedstawicieli władz miasta odpowiedzi na 2 pytania:
- czy planowana jest sprzedaż części terenów ogrodu botanicznego?
- w jakim trybie firma „Tracz” rozstaje się z ogrodem botanicznym (która ze stron podjęła decyzję o wypowiedzeniu bądź nieprzedłużeniu umowy najmu)?
Z mojej strony zamieszanie wokół ogrodu botanicznego odczytuję następująco:
- zadłużone wskutek nieodpowiedzialnej polityki gospodarczej miasto potrzebuje gwałtownie pieniędzy, więc sprzedaż części terenu ogrodu botanicznego deweloperowi jest pomysłem na realizację tego celu. W ostatnich miesiącach miasto sprzedaje wiele gminnych nieruchomości. W konsekwencji na terenie obecnej zachodniej części ogrodu wyrośnie osiedle mieszkaniowe lub cokolwiek innego, ważne aby do miejskiej kasy wpłynęły pieniądze… Może na sprzedanych terenach pojawią się właśnie te elementy komercjalizacji ogrodu, o których miasto mówi, a odwiedzający ogród mówią raczej o obcowaniu z naturą,
- najprawdopodobniej ze strony władz miejskich obydwa działania się ze sobą sprzęgnięte: „jak sprzedamy teren ogrodu botanicznego, to na otarcie łez miłośników ogrodu jakaś niewielka część pieniędzy posłuży do jego modernizacji”. Bez sprzedaży terenu konsultacje zapewne pozostaną tylko konsultacjami.
Tym wszystkim, którzy odwiedzają łódzki ogród botaniczny doradzam, aby pytali odpowiedzialnych za przyszłość ogrodu urzędników o te kluczowe dla jego przyszłości uwarunkowania. Będę szczęśliwy, jeżeli to co napisałem okaże się czarnowidztwem, ale jakoś logicznie wychodzą mi takie wnioski, o których napisałem.
Na koniec luźna myśl: czy jeżeli w Łodzi urzędnicy miejscy mówią o ingerencji w zasoby zieleni miejskiej, to przeciętny łodzianin, „konsument” łódzkiej zieleni powinien zacząć się bać???
P.S. W nadchodzących dniach udostępnimy zapis wideo sobotnich konsultacji, aby każdy mieszkaniec Łodzi mógł wyrobić sobie własne zdanie na ten temat.
Jan Waliszewski